„Gdy najlepsze się deprawuje, staje się najgorszym”
Święty Grzegorz Wielki
W każdej zdrowej instytucji problemy rozwiązuje się wewnątrz a nie zamiata pod dywan. W swojej naiwności liczyłam, że w kościele to też jest możliwe. Niestety bardzo się myliłam.
W obecnej sytuacji nie widzę innego wyjścia jak coraz głośniej ostrzegać innych aby nie doświadczyli traumy, jaka jest moim udziałem.
Sprawa dotyczy ks. Andrzeja Dziedziula, który właśnie zakończył swoje dyrektorowanie w Warszawskim hospicjum. Szybko przekonałam się, jak obłudny i podły to człowiek. Otóż, ten uhonorowany nagrodą Totus i tak wychwalany ksiądz, od wielu lat jest uzależniony od seksu. Z równie wielkim zaangażowaniem oprócz pracy hospicyjnej, spieszy ze „wsparciem” samotnym wolontariuszkom i młodym wdowom. Zręcznie grając na uczuciach robi sobie z nich przedmiot użycia. Dzieje się to przy milczącym przyzwoleniu wielu osób. Jak się przekonałam może również liczyć na wsparcie swoich przełożonych.
Przychodząc do hospicjum czułam ogromną radość, że robię wreszcie coś, co ma sens.
Po dyżurach, szczególnie wieczornych, często odwoził mnie do domu i niejednokrotnie wchodził na „herbatkę” porozmawiać. Udawał zmartwionego sprawami hospicjum i przychodził się wyżalić. Nie widziałam w tym nic złego, przecież każdy potrzebuję zrzucić choć trochę ciężaru.
Przyszedł taki moment, w którym zauważyłam, że to wszystko idzie w złym kierunku.
Kiedy wymawiałam się bałaganem w domu, On zapytał co jest ważniejsze porządek czy człowiek. Nie wiedział za jak czułą strunę szarpnął. Teraz już wiem, że dla Niego człowiek wcale nie jest ważny.
Z każdą wizytą pozwalał sobie na coraz więcej. Zbyt dużo. Dostałam nawet propozycję, że może zrobić mi dziecko.
Zaczęłam się orientować, że nie jestem jedyną. Że odwiedza w ten sposób kilka innych kobiet. Łącząc fakty, uświadomiłam sobie, iż dzieje się to już od wielu lat.
Później w dość koszmarnych okolicznościach, zyskałam pewność.
Nie mogąc dalej znieść takiej sytuacji, powiedziałam jemu, że nie będę już dłużej jego zabawką.
To, co usłyszałam od Niego w swojej rozpaczy było dodatkowym szokiem: „przeniesienie niczego nie zmieni, to można robić wszędzie”, czy „myślałem, że jesteś silniejsza, ja wybieram tylko silne kobiety”. Natomiast przeprosiny wyglądały następująco: „no co mam powiedzieć, przepraszam…?”
Uważając, że to najlepszy sposób, zebrałam się na odwagę i o całej sprawie poinformowałam Jego prowincjała, który poprosił mnie o rozmowę. Wiele mnie to kosztowało ale poszłam. Usłyszałam obietnicę, że ks. Andrzej zostanie skierowany na leczenie. Niestety była ona zwyczajnym kłamstwem. Kiedy przypomniałam o niej prowincjałowi, usłyszałam że to ja powinnam się leczyć i nie interesować tą sprawą.
Nie sądzę aby dorosły człowiek nie zdawał sobie sprawy z tego, że kłamca i do tego człowiek uzależniony nie podporządkuje się tylko dlatego, że ktoś pogroził mu palcem. Nawet dzieci w przedszkolu nie są tak naiwne. Ale mnie ks. Naumowicz zapewniał o zmianie, powołując się przy tym na słowa Andrzeja Dziedziula, podczas kiedy ja miałam wciąż sygnały świadczące o czymś zupełnie przeciwnym. No ale przecież moje słowa w tej instytucji nic nie znaczą. Takie iście Chrześcijańskie podejście, gdzie gardzi się krzywdzonymi.
Zupełnie nie rozumiem takiej postawy, ponieważ w ten sposób nie pomaga się temu uzależnionemu i pozwala się na krzywdzenie kolejnych osób, samemu stając się współwinnym
Odpowiedzi czy reakcji generała Marianów ks. Andrzeja Pakuły widocznie godna nie byłam, ponieważ się jej nie doczekałam.
Zwracanie się z problemem do biskupów, też nie przyniosło żadnego rezultatu. Efektem było jedynie to, że od prowincjała Marianów ks. Pawła Naumowicza usłyszałam na odczepne „przepraszam” i dalej było bez zmian.
Zamiast oczekiwanej pomocy, spotkałam się z atakiem, pogardą a w najlepszym przypadku obojętnością.
Został tylko ogromny zawód i ból, że w tej instytucji jaką jest kościół, zwyczajnie gardzi się ludźmi, realizując jedynie własne ambicje.
W tej sytuacji przychodzą mi na myśl tylko słowa z Ewangelii Mateusza:
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.”
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.”
Jedyne, co mogę zrobić to ostrzegać przed tak „wielkim poświęceniem” ks. Andrzeja Dziedziula, który już pełni swoją posługę w Licheniu.
Mogę dodać, że to wszystko działo się także przy milczącym przyzwoleniu tzw. Jego „przyjaciół”, którym mogę zadedykować znaną piosenkę Manic Street Preachers – If You Tolerate This
Czy ci gorliwi obrońcy Andrzeja Dziedziula są również gotowi wziąć odpowiedzialność za zło którego jest sprawcą, za krzywdzone przez niego osoby. Każdy kto wspiera takie działania, jest równie winnym. Czy Ci obrońcy zdają sobie sprawę, ze spustoszenia psychicznego i duchowego do jakiego również się przyczyniają swoją milczącą aprobatą?
Wszystkim, którzy posądzają mnie o żądzę zemsty, mogę powiedzieć tylko tyle:
PRZEBACZENIE NIE JEST POZWOLENIEM NA ZŁO.